29 września 2016

pożary w naszej okolicy/wizyta w remizie...

W Kalifornii jest bardzo sucho i ciepło. Bardzo rzadko pada tu deszcz - raz na kilka miesięcy. Wybuchają pożary. Ostatnio paliły się wzgórza niedaleko naszej miejscowości, dużo ludzi ewakuowano, zwierżeta - konie, owce, kozy, psy puszczono wolno, żeby mogły uciec przed ogniem.
Nad naszymi głowami krążyły helikoptery ze specjalnymi zbiornikami na wodę. Nad naszą okolicą unosi się wielka chmura pyłu i wszyscy mówią o "bad air" :-(




Zaskoczyło mnie to, że dzień po pożarze wielu mieszkańców z okolicznych miejscowości zawoziło strażakom wodę, izotoniki, batony...Cudowna solidarność i wdzięczność w stosunku do strażaków.
Pojechaliśmy i my z naszą małą paczuszką a przy okazji obejrzeliśmy warsztat, gdzie naprawiają samochody strażackie i garaż...
Chłopcy dostali zabawkowe hełmy strażackie i odznaki...:-)





28 września 2016

refleksje...

Brakuje nam towarzystwa.
Dużo czasu spędzamy razem z Jessicą, Stevem, Leo i Basią, ale musimy im też dać od siebie odpocząć...

Bardzo rzadko widujemy dzieci! Szukamy ich na placach zabaw, ale albo są w szkole, albo odrabiają lekcje, albo siedzą przed komputerem (chyba)...

Więc machamy wszystkim naszym przyjaciołom w Warszawie, bo teraz, z perspektywy czasu i przestrzeni widzimy ile fajnych chwil razem przeżyliśmy!

nasza pierwsza wycieczka nad ocean...Capitola...

Jechaliśmy nieco ponad godzinę. Piękny klif, duże fale...Krzychu znowu czuł się jak ryba w wodzie...












plener rysunkowy


Był taki dzień bardzo gorący kiedy dopiero późnym popołudniem dało się wyjść na dwór...ale wszyscy byliśmy już zmęczeni więc wybraliśmy się na plener blisko naszego domu...
Widzicie go na zdjęciu za Szymkiem trzymającym swój rysunek....





Pierwsze dni w Morgan Hill

Mieszkamy w miasteczku Morgan Hill, w Kalifornii. W apartamencie - kuchnia i salon na dole, dwie sypialnie i łazienki na górze...Bardzo przyjemnie.

Po zakupach w Ikei mamy już 3 garnki (!) miskę i patelnię, trochę talerzy i sztućców...6 kubeczków :-) i piankowy materac, który położyliśmy na dmuchany materac...chłopcy śpią na dmuchanych materacach, ale za to na piętrowym łóżku, czyli prawie jak w domu...

U nas ciągle ciepło i największą atrakcją i rozrywką do tej pory jest nasz osiedlowy basen...W dodatku w ciągu dnia jesteśmy jego jedynymi użytkownikami, bo wszyscy są w szkole albo w pracy.

Najlepiej w Kalifornii odnalazł się Krzyś. Krzychu spędza w basenie 2 godziny dziennie i robi ogromne postępy - zaczął pływać bez rękawków, zaczął skakać do wody robiąc śrubę, świecę etc.
Na terenie basenu jest też jacuzzi więc jak tylko komuś zimno robi się w basenie to wskakuje do jacuzzi i tak przed 2h, w tę i wew tę...

Szymek też lubi pływać, chcoć nie tak jak Krzyś, za to Franio raczej moczy tylko nóżki...











Lecimy za ocean...

Obawiałam się tej podróży. Że samolotem, że z dziećmi...i w ogóle...
Tymczasem podróż minęła nam całkiem całkiem, mieliśmy zapas książeczek, gazetek z naklejkami, były bajki...
Dużo gorzej znieśliśmy adaptację do amerykańskiego czasu...Pierwszej nocy Franio obudził się o 1.20 w nocy i nie spał aż do 10! nie spaliśmy i my...nie spali też nasi nowi sąsiedzi...







27 września 2016

męski wyjazd w Tatry Słowackie












Park linowy...

Tuż przed wyjazdem odkryliśmy świetny park linowy dosłownie 100 metrów od nowego domu Teosia i Klary...







Projekt Nasze Drzewo powstaje od 2013 roku na warszawskiej Ochocie. Moje ulubione tematy fotograficzne to dzieci i drzewa i mam bardzo dużo ...