26 listopada 2016

Zbliża się Święto Dziękczynienia...malujemy indyki...


Mendoza Ranch...



oficjane gniazdko...kto przeszkadza - ten łamie prawo...


gdzieś tam w dole mieszkamy...


Stanford, mgła i dish...

Byliśmy dziś w polskim kościele w San Jose na mszy po polsku. Gdy dzień wcześniej Krzysiu dowiedział się o naszych planach popłakał się...takie emocje...Ale o tym kiedy indziej...

Po mszy pojechaliśmy na Stanford. Pospacerowaliśmy sobie po kampusie...i poszliśmy na spacer zobaczyć radioteleskop - "dish" czyli poprostu talerz...





Tam idziemy!


 coraz bliżej...







Teleskop narysowany przez Szymka...







25 listopada 2016

w ostatnim momencie zdążyliśmy na zachód słońca w Santa Cruz

















...6 lat później...

To my 6 lat temu...w naszej podróży poślubnej...


a teraz...włóczymy się z takimi trzema małymi ludźmi...







San Francisco...

Czasami udaje nam się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i pojechać z Kubą do SF. Trochę jesteśmy razem, trochę Kuba na spotkaniach, a my wtedy włóczymy się po placach zabaw.





Plac zabaw z widokiem na Down Town :)




Pola Negri przygląda się praniu...


Lipińscy na Marsie, czyli muzeum dla dzieci Habitot w Berkley






a potem placuszki z bananami i kaweczka z dolewkami ;-)


22 listopada 2016

inspirujące wtorki

Kiedy ubiegałam się o wizę i pan konsul zadał standardowe pytanie: jaki jest cel mojej wizyty w USA odpowiedziałam: jadę po inspirację...

Najbardziej inspirujące są dla mnie mamy (nazywam je "6+ moms" - mają sześcioro i więcej dzieci), które zajmują się edukacją domową.

Spotykam się z nimi na placu zabaw we wtorki - dzieci sią bawią, a my próbujemy rozmawiać. Spotykamy się też w piątki na lekcjach przyrody.

Ale najbardziej inspirujące są wtorki wieczorem, kiedy spotykamy się w kawiarni, bez dzieci.
6+ moms ustaliły, że raz w miesiącu spotykają się, żeby pogadać o książce, którą przeczytały, w pozostałe wtorki rozmawiają o edukacji...czyli tym, co mnie interesuje najbardziej...

Dzisiejsze spotkanie było o uczeniu historii i geografii. Wszystkie książki, które mamy przyniosły na spotkanie pisane były z perspektywy osoby, a nie epoki. Np. świat za życia Abrahama Lincolna - co się działo jak był małym chłopcem, czym żył świat, kiedy był nastolatkiem etc. Okazuje się, że jest cała seria podręczników pisanych z perspektywy różnych osób.

Wszystko zaznaczają na mapach i osiach czasu, rysują etc.

Podobnie z geografią. Czytają książki podróżnicze, w których autor najpierw opisuje krainę, do której przybył - jej historię i położenie, a potem opisuje swoje przygody w tym miejscu. I znowu mapy i znowu rysunki...

Bardzo dużo czytają...

Bardzo, bardzo ciekawe...


Projekt Nasze Drzewo powstaje od 2013 roku na warszawskiej Ochocie. Moje ulubione tematy fotograficzne to dzieci i drzewa i mam bardzo dużo ...