Nasz dzień w SF wyglądał tak: odwieźliśmy tatę na spotkanie z klientem, a sami pojechaliśmy do tutejszego Centrum Nauki Kopernik czyli Kalifornijskiej Akademii Nauk...
Doświadczyliśmy trzęsnienia ziemi, byliśmy w akwarium - gdzie dotykaliśmy rozgwiazd....
Potem tata poszedł ze starszakami do kina 3D na film o wszechświecie, a mama z Franiem do muzeum de Young, gdzie Franiowi się przysnęło przy Modilgianim ;-)
Po małym lunchu (tak tak, teraz to my jemy lunche a nie obiady ;-)) wjechaliśmy na tę wieżę
z której widać całe San Francisco!
A potem poszliśmy spacerem na plac zabaw i...przepiękną 103 letnią karuzelę!!
No i oczywiście...widok na most - ze specjalnymi pozdrowieniami dla dziadka Wiktora, z którym kiedyś układałam puzzle właśnie z takim widokiem...




















Ile pięknych rzeczy jest udziałem chłopaków :))
OdpowiedzUsuń