Krzyś z tatą pojechali do Kazimierza Dolnego, Szymek zasnął...więc jest chwila, żeby napisać kilka słów o tym, co u nas słychać.
Szymek, zwany Szymciem, rośnie jak na drożdżach.
Krzysiu jest już dużym chłopczykiem, który wszystko rozumie i dużo mówi...po krzysiowemu. Jest też bardzo czułym braciszkiem, co chyba widać na zdjęciach. Odkąd urodził się Szymon, Krzyś stał się bardzo samodzielny, bo czasami mama karmi Szymka i nie zawsze może przyjść z pomocą.
W czerwcu Kuba zawiózł nas do Gdańska na 3 tygodnie do dziadków. Bardzo było nam tam dobrze - babcia gotowała pyszne kaszki i obiadki, dziadek i Agnieszka zabierali Krzysia na spacerki...Krzysiu bardzo zaprzyjaźnił się z pieskiem i czule przytulał Negri już od rana, a na spacerkach rzucał jej kijki.
Później wróciliśmy do domu i choć to Warszawa, centrum miasta, to jednak w domu najlepiej. Tata po pracy bierze Krzysia na rower, bo Krzysiu uwielbia jeździć rowerem. Ostatnio na spacerach eksplorujemy Żoliborz (wczoraj spotkaliśmy tam śpiewającą panią Alinę Janowską) i Plac Wilsona, bo tam na placu zabaw jest straż pożarna, której Krzyś jest kierowcą. Krzyś uwielbia jeździć samochodem i gdy tylko jest okazja i jedziemy polną drogą, Krzyś siada tacie na kolana i kieruje.
Szymek ma już ponad dwa miesiące i jesteśmy w nim coraz bardziej zakochani. Po prostu jesteśmy bezradni wobec rozbrajającego uśmiechu i pierwszych "słów". Patrząc na Szymka widzę jak czas ucieka...dopiero się urodził, a już jest taki duży...
Cały czas przeszczęśliwa...
ja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz